Wakacje się kończą a ja wciąż wracam myślami do Chorwacji. Nie pisałam Wam jeszcze, że pod koniec pobytu wybrałam się z Karolcią na całodniowy rejs statkiem wokół wyspy Krk. Wycieczka trwała 12 godzin, z czego tylko 3 byłyśmy na lądzie :) Przez resztę czasu nas bujało po wielkich wodach :)
O mało co nie odwołano tej wycieczki, ponieważ przez dwie noce ( o dziwo tylko noce ) wiał okropny wiatr i morze było zbyt wzburzone. Adriatyk szalał, ale sie uspokoił na tyle, że pozwolono nam wypłynąć.
Do portu kazano nam się wstawić o 8 rano, uregulowałam resztę należności i pozostało czekać na statek, który przypłynął o 9 godzinie. Było jeszcze dość chłodno i mocno wiało. Ale co tam! Czekała nas świetna przygoda! Najważniejsze, że humory dopisywały :)
Wreszcie przypłynął nasz statek! Oczywiście szybciutko zajęłam miejsca na górze w pierwszym rzędzie, żeby wszystko widzieć. Potem nie było nam do śmiechu jak zwiało nas z lewej strony na prawą, aż pospadałyśmy z krzesełek. Do tej pory nie wiem jak załoga tak szybko znalazła się przy nas i pomogła zająć miejsca na ławach trochę dalej. Wiało i chlapało znacznie mniej :)
Na początku płynęliśmy podziwiając kolejne miejscowości. Rozdano nam śniadanie i kieliszek Rakiji dla chętnych ( dorosłych ). Ponieważ morze było za bardzo wzburzone, żeby wypłynąć na głębsze wody, kapitan nie chciał ryzykować i zmienił plan wycieczki. Zawróciliśmy i zmierzaliśmy w kierunku pierwszej miejscowości, gdzie miał być godzinny postój.
To jest widok na Crikvenicę, miejscowość, z której wyruszyliśmy. W oddali widać most, którym przyjechaliśmy na wakacje :)
Godzina postoju zleciała ekspresowo, nie było zbyt dużo czasu na zwiedzanie.
Po zalogowaniu się na statku , płynęliśmy dalej w stronę starego miasta Krk.
Karolcia chowa się przed słońcem :)
Dobijaliśmy do portu, gdzie dwie godziny miały nam wystarczyć na zwiedzanie i kupienie pamiątek. Szkoda, że tak mało było czasu, bo miasto piękne, ale nie było możliwości zobaczenia wszystkiego w tak krótkim czasie.
Najpierw poszłyśmy zwiedzić plaże , po drodze zatrzymując się w kafejce na pyszny deser :)
Woda czysta jak kryształ
Została godzina na przebiegnięcie miasta :) Trochę się bałyśmy, żeby nie pobłądzić w wąskich uliczkach, bo statek przecież nie będzie czekał.
Muszę Wam się przyznać, że obie mamy chopla na punkcie pięknych bram i drzwi, stąd te zdjęcia.
Ruszamy dalej.
No to płyniemy. Dostaliśmy obiad i teraz czekała nas podróż bardziej skalistą częścią wyspy.
Wszędzie widać malownicze zatoczki, do których można się było dostać tylko łódką.
W międzyczasie zaserwowano naleśniki :)
Ta część wycieczki, mimo pięknych widoków dość się dłużyła :)
Do portu wpłynęliśmy po godzinie 21 szczęśliwe i opalone :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz