Dziś zapraszam ne recenzję koreańskiego kremu BB w wersji Orange.
O azjatyckich kosmetykach jest u nas coraz głośniej. Sama uległam tej fali fascynacji i testuję od jakiegoś czasu różne produkty z tych odległych zakątków.
Moją miłością stały się maski od SKIN 79 o których mogliście przeczytać we wcześniejszych wpisach ( tutaj ), pianka oczyszczająca z aktywnym tlenem ( tutaj ), czy krystaliczny peeling ( tutaj )
Ale czy podzielam ogólny zachwyt nad tym bebikiem ? Przekonajcie się sami.
Krem został stworzony na potrzeby europejek, które wiadomo maja inną karnację niż azjatki. Posiada on bardziej żółte tony niż większość kremów BB znajdujących się na rynku.
OPAKOWANIE
Już na pierwszy rzut oka widać, że różni się ono od opakowań typowych dla kremów bb. Nie mamy tutaj tubki, tylko piękne, luksusowe wydanie, zamknięte w pomarańczowym słoiczku z pompką. Przycisk do dozowania kremu jest dużym, okrągłym, lustrzanym wieczkiem, w którym możemy od biedy się przejrzeć, nie mając lusterka przy sobie. Pompka działa bez zarzutu, dawkując krem bez pryskania na boki. Słoiczek zamknięty był w równie pomarańczowym kartoniku, ze składem i innymi potrzebnymi informacjami.
SKŁAD
Water, Titanium Dioxide (Cl 77891), Cyclopentasiloxane, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Dipropylene Glycol, Cyclohexasiloxane, Phenyl Trimethicone, Zinc Oxide (Cl 77947), Dicaprylyl Carbonate, Cetyl Peg/PPG-10/1 Dimethicone, Arbutin, Sodium Chloride, Methl Methacrylate Crosspolymer, Glycerin, Portulaca Oleracea Extract, Centella Asiatica Extract, Saussurea Involucrata Extract, Morus Alba Bark Extract, Vitex Agnus Castus Extract, Rosa Canina Fruit Extract, Hordeum Vulgare Extract, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Cornus Officinalis Fruit Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) roqt Extract, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Pinus Sylvestris Bud Extract, Pinus Sklvestris Cone Extract, Avena Sativa (Oat) Kernel Extract, Cirtus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Equisetum Arvense Extract, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Extract, Caviar Extract Thermus Thermophillus Ferment, Humulus Lupulus (Hops) Extract, Glycine Soja (Soybean) Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Rosemarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Oil, Bertholletia Excelsa Seed Oil, Oryza Sativa (Rice) Bean Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Isoamyl P-Methoxycinnamate, Polyglyceryl-4 Isostearate, Hexyl Laurate, Sorbitan Isostearate, Disteardimonium Hectorite, Dimethicone, Cetyl Dimethicone, Aluminum Hydroxide, Stearic Acid Trihydroxystearin, Triethoxycaprylylsilane, Isopropyl Myristate, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Corsspolymer, Butylene Glycol, Vinyl Dimethicone/Methicone Silsesquioxane Cosspolymer, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Tatraisopalmitate, Propylene Glycol, Alcohol, Ceramide 3, Caprylic/Carpic Triglyceride, Dehydroacetic Acid, Squalane, Ascorbic Acid Polypeptide, Ubiquinone, Trehalose, Hydrogenated Lecithin, Hydrolyzed Collagen, Ethylhexyl Palmitate, Tribehenin, Palmitoyl Oligopeptide, Phytosphinegosine, Lecithin, Retinol, Linoleic Acid, Cyclodextrin, Tocopherol, Adenosine, Disodium Edta, Methlparaben, Chlorphenesin, Propylparaben, Fragrance (Parfum), Iron Oxides (Cl77492), Iron Oxides (Cl77491), Iron Oxides (Cl 77499).
I tutaj następuje westchnięcie :)
Strasznie długi i daleko mu do doskonałości. Na drugim miejscu znajduje się dwutlenek tytanu, który jest odpowiedzialny za bielenie ( jeden z filtrów ), przez co twarz jest blada i błyszcząca. Mamy tutaj też dużo upiększających ekstraktów, a także składników pochodzenia naturalnego, jak oleje sojowy, słonecznikowy, ryżowy, rozmarynowy itp. Ekstrakty roślinne takie jak grejpfrutowy, aloesowy, rumiankowy działają przeciwstarzeniowo. Ogólnie nie jest tak źle, ale wyliczanka przeraża :)
KONSYSTENCJA
Producent pisze o lekkiej konsystencji, ja jednak nie zgodzę się z tym, ponieważ moim zdaniem jest ona dość gęsta i treściwa. Nie rozsmarowuje się tak łatwo i trzeba uważać, żeby nie przesadzić z ilością, bo będziemy wyglądać jak bladolice, czy tzw. córki młynarza.
KOLOR
Tutaj wersje są podzielone, bo wiele dziewczyn skarży się, że jest dla nich za ciemny, a inne, że za jasny. Ja należę do tych drugich, gdzie po wsmarowaniu kremu moja twarz staje się trupio blada, i bez bronzera i różu się nie obejdzie. Po odczekaniu aż bebik stopi się ze skórą, jest trochę lepiej, ale szału nie ma. Odkąd stosuję Orange, wielokrotnie słyszałam, że jestem strasznie blada. Wiem, że to wina filtrów słonecznych, co nie zmienia faktu, że nie czuję się z tym komfortowo.
Według mnie jest to dość jasny, chłodny beż, z żółtymi nutami. Ponieważ posiadam próbkę najciemniejszego BB- Bronze, przeznaczonego do ciemnych karnacji i po letniej opaleniźnie, najlepszy efekt osiągam mieszając oba kremy przed nałożeniem. Jednak jest przy tym trochę zabawy.
DZIAŁANIE
Od producenta:
" Krem posiada kompleks regulujący pracę gruczołów łojowych,
jest więc idealną propozycją na lato.
Pomaga zachować zdrowy wygląd skóry,
ponadto posiada wysoki filtr przeciwsłoneczny SPF50+PA+++
Wysoka zawartość naturalnych olejów utrzymuje skórę jędrną i nawilżoną,
ekstrakty roślinne mają działanie przeciwzmarszczkowe.
Fitosfingozyna wzmacnia barierę ochronną naskórka i działa kojąco na
niedoskonałości, również przeciwdziała
powstawaniu nowych wyprysków czy zaskórników.
Cermidy uzupełniają barierę lipidową dzięki czemu wzrasta wilgotność w skórze. "
CENA
40 g kremu kosztuje na stronie SKIN79 - jedynego dystrybutora firmy na Polskę w promocji 99,99 zł klik.
Kupując na tej stronie mamy pewność, że kosmetyk jest oryginalny, bo mnóstwo podrabianych kremów krąży po sieci w cenach dużo niższych. Nie ryzykujmy kupując z nieznanego źródła, bo tak naprawdę nie wiemy, co znajdziemy w składzie.
MOJA OPINIA
BB Orange ma bardzo dobre krycie, bez porównania z tymi drogeryjnymi, które nawet w połowie nie zaoferują nam tego, co azjatyckie odpowiedniki.
Wielką zaletą jest obecność wysokiego filtra UV SPF50+PA+++. Jednak nie zgodzę się z producentem po raz drugi, że przez to krem jest idealny na lato i to z dwóch powodów.
1. Jest on dość ciężki i ta konsystencja sprawia, że latem raczej by spłynął nam z twarzy, ważył się i pozostawiał smugi
2. Poza tym filtry, nawet tak wysokie, nie zabezpieczą nam skóry przed promieniowaniem, ponieważ trzeba by było nałożyć go grubą warstwą (!!! ), co raczej odpada, bo byśmy wyglądały jak w masce. Tak, że obecność dodatkowego kremu z filtrem jest bardzo zalecana. A nakładać tylu kremów latem raczej nie będę.
Na plus można zaliczyć jego wydajność. Używam go już 3 miesiące w niewielkiej ilości.
Krem mnie nie uczulił, nie zapchał, a odkąd go stosuję, to nie miałam żadnych wyprysków i niespodzianek na twarzy, więc jego działanie kojące jest sprawdzone. Jestem na TAK.
Buzia po jego zastosowaniu jest dobrze nawilżona i gładka.
Ale, żeby nie było tak słodko, przejdę teraz do jego wad.
Na początek efekt glow, który otrzymujemy po jego nałożeniu. Może to być uznane przez niektórych za zaletę, bo przecież azjatki mają takie jakby mokre wykończenie twarzy. Jednak moje świecenie się po tym kremie jest denerwujące. Nie ma mowy o jakimkolwiek macie. Błyszczę się i już. Konieczne jest przypudrowanie twarzy, chociaż ten efekt nie utrzymuje się za długo. Po dwóch godzinach mat się kończy :)
Trwałość do najlepszych nie należy, bo krem łatwo się ściera, zostawia ślady na ubraniach i na telefonie.
Niestety bardzo też podkreśla suche skórki, nawet te, o istnieniu których nie miałyśmy pojęcia :) Szczególnie zauważyłam to na brodzie, nie pomaga wykonywanie peelingów, ani dobre nawilżenie, którego mojej buzi nie brakuje, bo bardzo o to dbam.
Dobór odcienia. Powiem szczerze, że przetestowałam wszystkie dostępne kolory skinowych kremów BB, i nie znalazłam idealnego dla siebie. Wszystkie są dla mnie za jasne, a mieszanie ich przed nałożeniem mnie nie kręci. Krem zużyję do końca, bo nie jest zły, dobrze działa na moją cerę, a za pomocą pudrów i bronzerów uzyskam odpowiedni makijaż. Tylko pytanie ILE GO JESZCZE zostało? Opakowanie uniemożliwia ocenienie nam stanu zawartości. Czytałam także, że po skończeniu kremu ( pompka już nie podaje ) należy rozbroić opakowanie , bo zostaje tam jeszcze dużo niezużytego kosmetyku. Przekonam się o tym za jakiś czas.
Do plusów nie należy także bardzo długi skład, a wiadomo im mniej tym lepiej w tym przypadku.
Wysoka cena może być także zaporą dla wielu osób, chociaż uważam, że jest bardzo wydajny i wart swojej ceny, jeśli dopasujesz już swój odcień :)
Podsumowując, nie sięgnę po kolejne opakowanie, a idealnego kremu BB wciąż będę szukać na pewno wśród azjatyckich propozycji.
A jakie są Wasze odczucia i doświadczenia z BB od SKIN79 ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz