Maseczki w płacie na stałe weszły już do mojej pielęgnacji. Po wypróbowaniu i rozkochaniu się w maseczkach SKIN79, zapragnęłam poznać także inne firmy oferujące podobne maski.
MISSHA to jedna z dobrze znanych i cenionych koreańskich marek. Pokusiłam się o kilka produktów z ich strony i jak dotąd, żaden mnie nie zawiódł.
Pięknie wyglądające na opakowaniu maliny aż krzyczały, żeby je wypróbować.
Tak więc dzisiaj będzie o masce z ekstraktem z malin.
Maseczka z linii POURE SOURCE to delikatny, bawełniany, dobrze nasączony płat , który po rozwinięciu należy nałożyć na twarz sugerując się wyciętymi otworami. Czyli tradycyjnie, nic nowego, schemat jest ten sam, co w przypadku pozostałych masek.
Kompres nasączony naturalnymi składnikami ma za zadanie odżywić zmęczoną skórę, nawilżyć ją i ujędrnić. Przeznaczona jest ona do różnych typów cer, od naczynkowej, podrażnionej do przetłuszczającej się. Zawarty tutaj ekstrakt z malin doskonale wzmacnia naczynka, wygładza i przywraca skórze zdrowy, promienny wygląd.
SOSÓB UŻYCIA
Na oczyszczona i stonizowaną skórę nakładamy maskę na 15- 20 minut, po czym zdejmujemy ją , a pozostałość wklepujemy w skórę. W opakowaniu zostaje nadmiar esencji, który warto wetrzeć w skórę szyi, dekoltu, czy ramion. Ja zawsze tak robię. Po zdjęciu maski widoczne jest rozjaśnienie, którego nie obiecuje producent, a które jest naprawdę widoczne gołym okiem. Twarz jest nawilżona, delikatnie napięta i wygląda na wypoczętą.
Jeśli chodzi o zapach, to spodziewałam się malinowego, soczystego aromatu. Jednak nie pachnie zbyt ładnie, raczej jak lekarstwo. Nie wpływa to jednak negatywnie na moją opinię, ponieważ maska działa tak jak powinna i obietnice zostały spełnione. Jestem z niej zadowolona i chętnie będę do niej wracać, szczególnie za to rozjaśnienie skóry otrzymane w bonusie.
Podczas użytkowania nic mnie nie piekło, ani nie podrażniło, nawet w okolicach oczu. To ważne w przypadku wrażliwych cer.
Dostępne są również inne rodzaje maseczek, i każdy znajdzie coś dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz