Pamiętacie maseczkę wyglądającą jak jogurt, jaką przywiozłam z targów w Łodzi ? Bardzo Was wtedy zaciekawiła ( jeśli nie pamiętacie - odsyłam tutaj )
Moją pielęgnację ostatnio przejęły maseczki w płachcie, ale kilka dni temu postanowiłam zrobić kokosową maskę jednej z moich ulubionych polskich firm- Oil For Life
Ponieważ obiecałam córce, że również tą maseczkę zrobimy razem, trochę to trwało, zanim znalazłyśmy odpowiedni czas na takie rarytasy :) Po masce z czerwonych owoców nie było mowy, żebym zrobiła ją sama, znów musiałam się podzielić. Choć powiem Wam szczerze, że bardzo mnie ciekawi jak gruba warstwa może powstać kiedy nałożę całą zawartość na swoją twarz :)
No, ale skoro się rzekło :) Tak więc wieczorową porą ja i moja Karolcia postawiłyśmy na kokoska :)
Maseczka składa się z kubeczka z "jogurtem " i saszetki z aktywatorem. Wszystko razem należy zmieszać w przeciągu 30 sekund i nałożyć na twarz. Procedura w każdej z trzech rodzajów masek dostępnych w ofercie firmy jest identyczna.
Taką papkę nakładamy na umytą skórę twarzy i już po chwili czujemy jak zastyga. Wciąż mnie zaskakuje to uczucie mokrej skóry pod spodem, podczas, gdy maska jest na zewnątrz całkiem zastygła.
Maseczka kokosowa peel-off polecana jest zwłaszcza skórom suchym i odwodnionym, więc po lecie był to idealny moment na jej zrobienie.
Miąższ kokosowy, który wchodzi w skład maski ma za zadanie ją zmiękczyć i odżywić, ponieważ jest bogatym źródłem witaminy E i kwasów tłuszczowych.
Maseczkę trzymamy przez 15 minut, po czym zdejmujemy płatami. Powinna być to jednorodna powłoka, ale ponieważ miałam ją na pół z córką, nie udało mi się ściągnąć jej w jednym kawałku. Pewnie za cienka warstwa była. Muszę się kiedyś przekonać, czy nałożona w całości uda się zdjąć w jednym płacie :)
I trochę Instagramowej zabawy :)
Przy ściąganiu boli w miejscach owłosienia, więc radzę je omijać, choć mi jak zwykle się "zajechało".
Przez cały czas towarzyszy nam piękny, kokosowy zapach, nawet przy ściąganiu jest on obecny.
Skóra po zdjęciu maseczki i umyciu ją ciepłą wodą, była niesamowicie miękka i delikatna. Miałyśmy ochotę, ciągle dotykać twarzy, taka była przyjemna w dotyku.
Jednak po dłuższej chwili odczułam delikatne ściągnięcie i musiałam nałożyć krem. W przypadku maseczki z czerwonych owoców nic takiego nie miało miejsca.
Jestem bardzo zadowolona z działania maski i nawilżenia jakie dało się wyczuć jeszcze na drugi dzień. Podoba mi się jej naturalny, kokosowy zapach.
Maseczka jest prosta w wykonaniu, przyjemna w użyciu i daje satysfakcjonujące odżywienie skóry.
Dostępna jest na stronie producenta w cenie 24 zł.
Cieszę się, że trafiłam na nią na targach, bo jest naprawdę warta poznania i polecenia.
Skusilibyście się na taki kokosowy jogurt ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz